Zawsze wydawało mi się, że jest to coś co mnie nigdy nie spotka, jednak spotkało... zawsze to miejsce było dla mnie tylko opowieściami z filmów...
Gdy tam trafiłam byłam na granicy, na granicy swojej drogi. chciałam być, ale nie mogłam, nie miałam siły, chęci. W sercu ogromny żal, dlaczego? Wydawało mi się, że jestem silna, że będę potrafić poradzić sobie ze wszystkim. Nie potrafiłam, chciałam ale nie mogła. Łzy, krzyk - to czułam, tym w tej chwili żyłam - a może już byłam na granicy śmierci? Chciałam chyba właśnie tego. Potrzebowałam pomocy - pomocy specjalisty, ale najpierw ktoś musiał mnie pokierować. Pomoc przyszła. Mama, która zawsze stoi gdzieś z boku i czuwa. Zadzwoniła i umówiła. Programista wsiadł 2 dni później do auta razem zemną. Pewnie sama bym nie pojechała. Diagnoza - szpital na CITO! Psychiatryk, o nie!! Wróciłam do domu, spakowałam rzeczy i wyjechałam żegnając się z dziećmi.
Gdy dotarłam przeraziło mnie to co spotkałam poczułam się jeszcze gorzej, teraz doszedł strach. Ludzie, ludzie którzy, żyli swoim światem, ale nie wyglądało to tak jak w filmach, ale mimo wszystko czułam, tą "magię". Na dzień dobry garść leków, łóżko. Programista był cały czas, a ja leżałam i nie miałam ochoty dalej walczyć. cały czas chodziło po głowie jedno i to samo. Zostałam SAMA.
Teraz po 3 miesiącach mogę, podziękować wszystkim, którzy przymnie w tedy byli i mną kierowali i pewnej osobie która wisiała ze mną na telefonie przez długie godziny.
Dziękuję.
Depresja, może trafić we wszystkich. Teraz to wiem. Teraz rozumiem, że to choroba. Choroba z którą można sobie poradzić.