Czas - coś czego zawsze mi brakuje... ale jak to się stało, że jednak się da... Dało się wybrać tą podróż, rzucić wszystko, i po prostu wsiąść i pojechać. Do tej pory zawsze było więcej spraw, ważniejszych.... tak przynajmniej mi się wydawało... a teraz? teraz to już nie ma znaczenia...
Teraz wracałam... drzewa za oknem uciekały tak, że wzrok nie dawał rady nadążyć żeby zobaczyć dokładny zarys pni... To był ciężki dzień mimo, że dzieci z Programistą zostali sami w domu... Było dużo chwil kiedy chciało się krzyczeć... ale jak tu krzyczeć skoro było tyle ludzi... złość została w sercu, o niesprawiedliwość całego tego chorego życia...
Słońce co chwilę zajdzie... w przed oczami znów ukazują mi się dzieci które miałam okazję dziś zobaczyć - siedziały takie nieświadome, Młodsze siedziało w wózku, zaczepiał babcie, a Ona się do niego uśmiechała... ogólnie cały czas byli bardzo grzeczni, może ilość ludzi ich ośmieliła?... Wszyscy mówili, Młodszy charakterem przypominał, mamę... chyba coś w tym było... Starszy, spokojnie stał koło taty w ręce trzymał czerwoną róże. Jaki on się okazał maleńki... Przecież on ma już 6 lat.
Mąż jak on ją kocha! stoi obok dzieci. Syna starszego obejmował ramieniem...
Jego żona, poznałam ją zaledwie 2 lata temu... ale to były prawie dwa lata codziennych rozmów... komuś może się wydawać, że internet jest taki wielki, a my jesteśmy tam tacy anonimowi... gówno prawda! w internecie mówi się rzeczy których w życiu realnym nie mówimy. nawiązuje się pewna więź większa lub mniejsza... w tym wypadku była większa. Czas -czas który spędziłyśmy przed ekranami, dyskutowałyśmy, broniłyśmy własnych racji. Ona zawsze ich broniła! Ile razy była szczera do bólu - chyba nawet nie da się tego zliczyć... przez te 2 lata popełniała błędy - ale chyba jej błędy były pewnego rodzaju próba naszej znajomości... znajomości która była fikcją, dla większości... internetowa znajomość.... przecież to nie ma racji bytu?! Jak to nie! Spotkałyśmy się raz! Szaleństwo pokonać 200 km po to by spędzić kilka godzin w parku by zobaczyć jak wygląda, zapamiętać jej głos... Spotkanie miałyśmy powtórzyć. Przyjadę na wódkę... napijemy się winka... - dzieci się pobawią, może zaprzyjaźnia? Ale znów czas - zawsze było coś zawsze, nie było wystarczająco czasu... albo dzieci chore - zawsze Ona wspierała, doradzała... tłumaczyła. Ona i jej walka o jej dzieci, o ich dobro... słowa jakie mówiła o nich - ciepło jej miłość do dzieci była wielka, ale czemu akurat w Dzień Martki?
A dziś, ta podróż pociągiem była ... ostatnią podróżą do niej. Ostatnią i najtrudniejszą... Pożegnanie, się z dziećmi których już nie będę śledzić nawet przez internet. I Pożegnanie jej, która tak nagle odeszła - która zostawiła męża i dwoje dzieci, rodziców... i przyjaciół tych realnych i internetowych.
Chodzi Ci o Krupkę z forum Babyboom. Straszna tragedia.
OdpowiedzUsuńTak, chodzi o Krupkę.
Usuńja też lubię jeździć pociągami ;) współczuję rodzinie takiej straty (*)
OdpowiedzUsuń